Premiera na Xboxie
Gracze Xbox musieli nieco poczekać, bo mimo debiutu 21 września 2021 roku na PC i platformach Sony, tytuł na zieloną konsolę trafił dopiero trzy lata później. Z żoną sięgnęliśmy po Kena dopiero teraz, choć nie ukrywam, czekałem na nią od pierwszych zapowiedzi. Natłok innych gier i wydatków sprawił, że musiałem uzbroić się w cierpliwość. Jednak warto było poczekać – nie żałuję, a gry traktuję jak piękną przygodę.
Graficzna uczta
Kiedy w końcu uruchomiłem Kenę na Xboxie Series X, od razu przekonałem się, że gra jest naprawdę piękna. Leśne krajobrazy zalewają nas zielenią, a animacje przypominają dzieła Pixara. Konsola w końcu zaczęła wydawać dźwięki, ale to nie była żadna wpadka optymalizacyjna – po prostu wykorzystała wszystkie swoje możliwości.
Fabuła
Fabuła Keny, mimo że początkowo fascynująca, z czasem staje się przewidywalna. Tytułowa Kena to łączniczka umarłych, która pomaga zagubionym duszom w lesie. Jej głównym celem jest odkrycie, co niszczy ten wspaniały świat. W historii pojawiają się małe, urocze istoty zwane Rotami, które wspierają nas w walce i eksploracji. Niestety, powtarzalność zadań i przewidywalność fabuły sprawiają, że w miarę postępów w grze zaczynamy tracić zainteresowanie głównym celem.
Rozgrywka
Gra z żoną szybko przerodziła się w poszukiwanie Rotów i walkę z przeciwnikami. System walki przypomina ten z Dark Souls – uniki, parowanie i wyczekiwanie odpowiednich momentów. Kena to rasowy Souls-like, co nie każdemu przypadnie do gustu. Choć można obniżyć poziom trudności, to gracze, którzy nie przepadają za wyzwaniami, mogą się zrazić. Muszę przyznać, że sam model walki jest świetny, a różnorodność przeciwników oraz ich styl walki wymagają precyzji.
Kena to nie tylko walka, ale także elementy platformowe. Wykorzystując Rots, przesuwamy kamienie, podnosimy obiekty, a także zmieniamy je w potwory, aby utorować sobie drogę. Te elementy świetnie uzupełniają trudną walkę i dają chwilę wytchnienia.
Teren
Kena to gra nie korytarzowa – cały las podzielony jest na mniejsze sekcje. Możemy poruszać się piechotą lub korzystać z portali, co znacznie ułatwia eksplorację. Choć w pewnym momencie tereny mogą stać się monotonne, twórcy zadbali o różnorodność lokacji, takich jak mroczne jaskinie czy zimowe szczyty gór.
Muzyka
Ścieżka dźwiękowa Keny to prawdziwa perełka. Uduchowione melodie z fletami i dynamicznymi bębnami doskonale oddają atmosferę świata, pełnego smutnych historii dusz. Muzyka w pełni współgra z wizualnym pięknem gry, stanowiąc wisienkę na torcie.
Wady
Mimo że Kena to solidne 9/10, nie uniknęła wad. Powtarzalność zadań oraz rozmywająca się fabuła mogą zmęczyć graczy. Warto dozować sobie rozgrywkę, ale monotonia w końcu się pojawi. Dodatkowo, gra ma problem z tożsamością – kolorowa oprawa może zmylić tych, którzy nie są fanami trudniejszej walki.
Podsumowanie
To pierwsza gra Ember Lab, a jeśli tak zaczynają, nie mogę się doczekać ich kolejnych projektów. Kena: Bridge of Spirits przywróciła mi chęć do grania w nowsze produkcje, oferując coś wyjątkowego w świecie gier.